wtorek, 3 września 2013

'Heroizm dla początkujących'

Kolejna notka, jest opinią o pewnej książce... Albo nie. Kolejna notka, jest czymś w rodzaju recenzji książki... Może jeszcze inaczej. Kolejna notka to hołd. Hołd dla Johna Moore'a, autora powieści heroizm dla początkujących. Biorąc pod uwagę mój brak czasu, fakt, że przeczytałem ją w 4 dni, musi porażać. I poraża. Poprzednią lekturkę (Proces), czytałem 3 miesiące.

Bohater. Nie mój.

 Nasi bohaterowie.

Kto jest naszym bohaterem życiowym? Kogo stawiamy sobie za wzór do naśladowania? Na te i wiele innych pytań, odpowie wam absolutnie każdy. No chyba, że nie żyje, jest niemy lub nosi dres. Kogo zaś wy, drodzy czytelnicy, uznajecie, za taki wzór? Kazimierz Wielki, Lech Wałęsa, Józef Stalin, Jan III Sobieski, Jan Paweł II? Mi, najbliżej do stawiania sobie tego w środku ostatniego. Ale czym jest bycie bohaterem? Czym jest heroizm? Uważam, za Johnem Moore'm, że heroizm sprowadza się do tego, żeby wytrzymać jeszcze minutę. I nie jest bohaterem papież, wielki władca, czy generał armii. Prawdziwi bohaterowie są wśród nas. Na przykład samotna matka, wychowująca trójkę dzieci, pracująca na dwa etaty i znajdująca czas, żeby pograć z dziećmi w, powiedzmy, warcaby.

Heroizm stosowany

Wracając do powieści. Wspaniałym pomysłem jest cytat na początku każdego rozdziału. Cytat z wyimaginowanej książki heroizm stosowany Roberta Taylora. Bardzo mi się podoba każdy. Cała powieść jest doskonałą parodią świata księżniczek, rycerzy i czarnych charakterów. Główni bohaterowie, książe Kevin, Księżniczka Rebeka, Czarny Arcylord czy Lord Logan, to wspaniałe postacie, jakby żywcem wyjęte z baśni. Po czym wrzucone do wyjątkowo pokręconej rzeczywistości.

Humor

Największą zaletą powieści jest doskonały humor. Wspaniałe ironie, genialny sarkazm i sytuacje, które spotyka się codziennie, w tej jakże innej rzeczywistości. Wspomnę tylko najnowszy model Artefaktu Starożytnego. Świetne połączenie. Albo Lord Voltometr. Więcej nie piszę, to trzeba przeczytać. Doskonała opcja, śmiałem się i śmiałem, ciągle. Autor idealnie trafił w moje poczucie humoru.

Kevin, książe Rassendasu

Czyli bohater, którego najbardziej polubiłem. Człowiek bardzo inteligentny, ale dyplomata, który raczej nie lubi rozwiązań siłowych. Fajnie to wyglądało, gdy to on miał zostać bohaterem, pomimo iż, kompletnie nie miał ku temu predyspozycji. W obecnej chwili, utożsamiam się z księciem Rassendasu i chciałbym być taki jak on. No i oczywiście mieć kobietę, taką jak on ;)

To tylko okładka.

Podsumowanie

Jeśli chodzi o podsumowanie. Nie za bardzo wiem, co napisać. Uznaję tę powieść, za najciekawszą, jaką dotąd przeczytałem. Polecam lekturkę bardzo gorąco. Zarówno tym z poczuciem humoru, jak i bez niego. Polecam zarówno fanom baśni, jak i fantasy. Polecam absolutnie wszystkim, którzy potrafią czytać. Bo jeśli nie potrafisz czytać to wiedz, że wiele tracisz.

Tak to właśnie wygląda
8

1 komentarz:

  1. Trzeba będzie się przejść do biblioteki i sprawdzić czy to prawda co piszesz.

    OdpowiedzUsuń